piątek, 12 września 2014

My się zimy nie boimy


JaDka ul. Rzeźnicza 24/25

Jestem kolekcjonerką nietypowych smaków. Ostatnio w ich poszukiwaniu zawędrowałam do Wrocławia – miasta opanowanego przez tajemnicze acz przyjazne krasnale.Przybyłam do miasta wielokulturowości i murali. We Wrocławiu błyskawicznie można się odnaleźć i poczuć swobodnie, szybko można też trafić na dobrą restauracje.
Spacerowałam wzdłuż wrocławskiej starówki i poczułam się głodna. Zajrzałam do dość nietypowo wyglądającego budynku, wcześniej przejrzawszy wystawioną na zewnątrz kartę dań. Potrafiła zachwycać różnorodnością. Można znaleźć tam dania zarówno z typowej kuchni polskiej – śledź, chłodnik, golonka, placki ziemniaczane, pierogi, aleznalazło się tam miejsce również nacoś wykwintnego – kaczkę z jabłkami, halibuta, kołduny litewskie na rosole.
Weszłam z ciekawości. Bardzo podobał mi się nieco rustykalny wystrój lokalu, połączenie drewna, cegły i haftowanych serwet. Nawiązywał do tradycji staropolskiej, było to ładne, schludne i ze smakiem.
Personel od razu wskazał mi dogodne miejsce i podał kartę. Zamówiłam: śledzia na przystawkę, barszcz z uszkami, kaczkę i krem brulee.
Ogólne wrażania? Jedzenie (poza przesolonym barszczem z uszkami bez farszu) – dobre. Ale chyba nie za taką cenę. Za taką kwotę można dostać dużo więcej i to takiego jedzenia, że dosłownie urywa kubki smakowe. Wyjechałam z Wrocławia z pewnym rodzajem niedosytu, będę musiała poszukiwać nadal.